Nie jarają mnie akcje typu „Przeczytam 52 książki w 2015 roku”, nie mam bowiem potrzeby udowadniania czegokolwiek sobie ani światu. Wyzwanie to, a konkretnie pewna związana z nim dyskusja, zainspirowało mnie jednak do przeprowadzenia pewnego testu: chcę mianowicie sprawdzić, czy rzeczone 52 książki to dla mnie dużo czy mało. Jedni twierdzą, że normalnie pracująca osoba nie jest w stanie do tej liczby dobić, a inni przeciwnie, że i sto to nie problem. Ja nie potrafię tego oszacować, postanowiłam zatem zapisywać w kajeciku każdą przeczytaną pozycję, po czym publikować miesięczne zestawienie na niniejszym blogasku. Nie będę się w tym celu starać czytać więcej ani ambitniej, bo to nie o to chodzi, i przyznam się wam nawet do najgorszej szmiry, jaka trafi w me ręce.
Lista książek przeczytanych w styczniu wygląda następująco:
- „Zapomniane słowa” pod redakcją Magdaleny Budzińskiej — zbiór tekstów różnych autorów poświęcony słowom, które, przynajmniej w ich przekonaniu, wyszły z użycia. Temat zbyt często skłania do rozważań o upadku obyczajów i tej dzisiejszej młodzieży, szczęśliwie jednak nie wszystkie zamieszczone tam teksty uderzają w te tony.
- „Achim godej. Ślonsko godka dla hanysów i goroli” Joanny Furgalińskiej — rozmówki śląsko-polskie w formie komiksów opartych głównie na nieporozumieniach wynikających z różnych znaczeń podobnie brzmiących w obu językach słów. Przeczytałam z ciekawością, lecz brakowało mi informacji dotyczących gramatyki i wymowy.
- „Baśnie braci Grimm dla dorosłych i młodzieży. Bez cenzury” Philipa Pullmana — autorskie wersje pięćdziesięciu baśni spisanych przez braci Grimm. Autor nie ogranicza się tylko do tego źródła, czerpiąc też z innych wersji tych opowieści. Każda baśń opatrzona jest komentarzem. W zasadzie to właśnie on zainteresował mnie najbardziej.
- „Matka Makryna” Jacka Dehnela. Pochłonęłam łapczywie.
- „Dolores Claiborne” Stephena Kinga — wzięłam się za nią tuż po skończeniu „Matki Makryny” i chwilę zajęło mi przestawienie się z języka prostej kobiety Dehnela na język prostej kobiety Kinga. Jedna z nielicznych powieści tego autora, w których nie rozczarowało mnie zakończenie.
- „Marzenia i koszmary” Stephena Kinga — zbiór opowiadań. Jedne podobały mi się bardziej („Ludzie godziny dziesiątej”, „Urodzi się w domu”), inne mniej („Palec”). Tytułowym koszmarem jest w moim odczuciu tłumaczenie.
Poczyniłam też już pewne plany czytelnicze na luty. Zamierzam zabrać się w końcu za „Ziemię obiecaną”, bo w liceum nie przyszło mi to jakoś do głowy, a na drugim roku studiów nabrałam wstrętu do XIX wieku. Przeszło mi dopiero niedawno. Poza tym „Długi Mars” Pratachetta i Baxtera i jakiś Gaiman. Do tej pory czytałam tylko „Rzeczy ulotne”, będę więc wdzięczna za polecenia.
Ja zeszły rok dość skrupulatnie notowałam na goodreadsach, wyszło mi zdaje się jakieś 30 książek. Jak na mnie – dużo.
PolubieniePolubienie
Swoją drogą ciekawe jest, w jak zróżnicowany sposób postrzega się takie wyzwania – bo ja sama jestem ich zagorzałą zwolenniczką. Mam komu udowadniać, że dam radę – sobie, sobie 😉 Książki zapisuję sobie na goodreads ot, tak, bo lubię zapisywać 🙂 I filmy sobie zapisuję, bo o ile książkę przeczytać – pestka i bułka z masłem, to obejrzeć film nie-dla-dzieci…
„Matkę Makrynę” też mam w planach, uwielbiam Dehnela i zarażam nim otoczenie w wieku od lat 25 do 85 😉 „Słowa zapomniane” też mi chyba podejdą, jestem w wieku, w którym już można utyskiwać na upadek świata 😉
PolubieniePolubienie
Chyba myślimy podobnie, bo też zacząłem notować. U mnie w styczniu 5 (Kacper Ryx zdecydowanie na plus, nowy Wiedźmin też), a w lutym już niemal 2 :). Swoją drogą – faktycznie, czytając np. tylko Pratchetta (i pochodne) łatwo dobić do 100. Gorzej, jeśli oddajemy się długim i „trudnym” książkom. Chociaż mieszając jedno i drugie średnia powinna wyjść miarodajna, cokolwiek to znaczy.
PolubieniePolubienie
Gdyby mi zależało na ilości, ubolewałabym, że „Księgi Jakubowe” Tokarczuk zepsują mi statsy (przeczytam, jak ojciec przeczyta, bo dostał pod choinkę, więc ma pierwszeństwo, ale nie wiem, kiedy to nastąpi), a tak to się nie przejmuję 😉
PolubieniePolubienie
Jestem książkoholiczką – czytam wszystko i wszędzie. 50 książek to w sumie tak w sam raz jak na rok, ale mimo wszystko też nie przepadam za takimi wyzwaniami…
PolubieniePolubienie
[…] pisałam miesiąc temu, postanowiłam prowadzić listę przeczytanych w 2015 książek. Z kronikarskiego obowiązku […]
PolubieniePolubienie
[…] zaznaczałam na początku tego cyklu, to nigdy nie miało być wyzwanie i nie zamierzałam się z nikim licytować na ilość, z […]
PolubieniePolubienie