Przeczytane w kwietniu

Czytający sim. Nie mój, obrazek stąd: http://www.robinsonfamts4.com/a-snowflake-carol-stave-1-ii/

Czytelnictwo mi w tym miesiącu spadło. Nawet się trochę zaniepokoiłam, że co ja na blogu napiszę, a to przecież zupełnie nie o to miało chodzić. Miałam sprawdzić, ile czytam, a nie czytać więcej i chwalić się swoimi niesamowitymi osiągnięciami na tym polu. Fetyszyzowanie czytania książek przeszło mi w dużym stopniu jakiś czas temu.

Pewnie gdybym chciała, mogłabym do kwietniowych lektur zaliczyć PDF-y od klientów, a wśród nich takie fascynujące pozycje jak instrukcja obsługi analizatora chemicznego (pozycja w języku obcym, co daje plus dziesięć do lansu, ale za to z obrazkami, więc odejmujemy dwa), ale co wam po tej informacji, skoro po mojej entuzjastycznej recenzji musielibyście chyba iść do sklepu i kupić cały analizator, bo tego raczej nie dają osobno. Sami rozumiecie, ten model to jest straszny klunkier, w mieszkaniu tylko zawadza, a w piwnicy trochę jednak żal trzymać.

Do rzeczy. W kwietniu przeczytałam:

  1. „Powrót” Håkana Nessera — znów Van Veeteren. Doczytane już trochę na siłę. Nie wiem, czy to słabsza pozycja w tym cyklu, czy już mi się po prostu przejadło.
  2. „Wannę z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni” Filipa Springera — książka o tym, że jest brzydko i źle, bo nikt odgórnie nie dba o to, żeby było ładnie i dobrze. Przeczytałam z przyjemnością i zgadzam się zwłaszcza z częścią o grodzonych osiedlach. Szkoda tylko, że ebook (w sklepie legalnie kupiony, nie żaden piracki egzemplarz) jest właśnie taki brzydki i byle jaki, jak ta opisana w nim polska przestrzeń. Jakieś literówki, kompletnie losowy podział tekstu na akapity, źle wyodrębnione rozdziały… Koleżanka wysnuła tezę, że to celowy zabieg artystyczny, ale szczerze wątpię, choć faktycznie koresponduje z tematyką.
  3. „Po zachodzie słońca” Stephena Kinga (kiedy ja wreszcie zapamiętam, czy on nazywa się Stephen czy Steven… chyba nakleję sobie karteczkę na monitor, bo już mnie męczy sprawdzanie tego za każdym razem) — zbiór opowiadań. Wyjątkowo podobały mi się wszystkie. Czasem myślę, że facet powinien się przerzucić wyłącznie na opowiadania, bo jak się rozpisze, to potem mu wychodzą potwornie słabe zakończenia.
  4. „Więcej niż możesz zjeść” Doroty Masłowskiej — zbiór felietonów o jedzeniu. Niektóre ciekawe, inne wtórne, wszystkie natomiast lepsze niż „Dusza światowa”, o której pisałam w zeszłym miesiącu. Często przewija się temat smaków dzieciństwa, czyli okresu transformacji ustrojowej, osobliwie krokantu i ananasa z puszki. Nie wiem, czy to temat ostatnio modny (dzieciństwo w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych, nie krokant i ananas), czy ja mam takie do niego szczęście. Może wszelkie wzmianki przyciągają moją uwagę, wszak urodziłam się w 1989. Ale nie czuję łączności pokoleniowej z Masłowską. Raczej z Dominiką Słowik, której „Atlas: Doppelganger” teraz czytam, a która tłumaczy, o co to chodzi z tą łącznością w tym wywiadzie.

A kiedy nie czytałam, pracowałam, spałam (w dzień, jak dzieci i starzy ludzie) i grałam w Simsy. A także narzekałam: że pracy dużo (bo dużo), że moi simowie bardziej ogarnięci ode mnie (nie jest to trudne), że czasu mało (nic dziwnego, jak się tyle śpi), że mam fryzurę, jakby mnie krowa polizała (to raczej rytualnie, w sumie nieszczególnie się tym przejmuję)… Może w maju będzie lepiej, przestanę marudzić i zajmę się jakimiś ciekawszymi rzeczami.

2 uwagi do wpisu “Przeczytane w kwietniu

Dodaj odpowiedź do Przeczytane w grudniu | Podsumowanie | Kobieta Lemur Anuluj pisanie odpowiedzi