Przeczytane w listopadzie

Wreszcie minął ten uprzykrzony listopad. Grudzień jest niewiele lepszy, ale przynajmniej zawiera w sobie pierogi, rybę po grecku i prezenty. Jest to jakaś pociecha. Niestety nie będzie zawierał w sobie panny Marple, bo o tej przeczytałam już wszystko.

W listopadzie były to:

  1. „Zwierciadło pęka w odłamków stos”
  2. „Hotel Bertram”
  3. „Nemezis”
  4. Zatrute pióro”
  5. Oprócz tego, nie pamiętam już, czy przypadkiem, czy może dla odmiany, przeczytałam też jedną powieść o Herkulesie Poirot, czyli „Pięć małych świnek”. Całkiem mi się podobała.
  6. Nie ograniczałam się jednak do Agathy Christie. Podobnie jak w zeszłym miesiącu, sięgnęłam po coś dla fanów Pratchetta, czyli „Folklor Świata Dysku” napisany przez tego autora wspólnie z Jacqueline Simpson. Nadal jest to pozycja, przy której znajomość serii jest wysoce zalecana, jednak w przeciwieństwie do „Żółwia przypomnianego” nie wymaga tego — odnoszę wrażenie — bezwzględnie.
  7. W dalszej kolejności przeczytałam „Career of evil” Roberta Galbraitha (czyli J. K. Rowling). Świetna książka. Nie podobało mi się tylko to, co autorka zrobiła z Matthew. O ile wcześniej można było go rozumieć czy nawet darzyć pewną sympatią (ja nie darzyłam, ale dopuszczałam możliwość, że ktoś inny owszem), o tyle w tym tomie człowiek ma ochotę krzyczeć „A dejże z nim sobie, kobito, raz na zawsze spokój!” w zasadzie przy każdej wzmiance o jego osobie.
  8. Następne było „Fynf fund cfancyś” Witkowskiego, również bardzo dobre.
  9. Po nim, kontrastowo, „Feblik” Recenzja tutaj.
  10. Potem nastąpiło równie kontrastowe i płynne przejście do „God hates Poland” Michała Radomiła Wiśniewskiego. Było ono doznaniem niezwykle przyjemnym. Polecam każdemu.
  11. Planowałam przeczytać następnie „Dziennik roku chrystusowego” Dehnela, ale po Wiśniewskim jakoś się nie dało. Z jakiegoś powodu dało się natomiast przeczytać „Na drugie Stanisław. Nową księgę imion” Bralczyka i Ogórka. Lekkie, krótkie, niewymagające wysiłku umysłowego. Na pierwszy rzut oka miła książeczka, choć mało w niej konkretów, za to sporo anegdotek o tym, jak to na przykład Saloni nie nosił skarpetek, albo że Bralczyk miał ciocię Zosię. Też mi, nawiasem mówiąc, nowina, prawie każdy Polak ma. Taki zamysł mogę przyjąć, ostatecznie od początku wiedziałam, że nie jest to dzieło naukowe, które bardziej odpowiadałoby moim potrzebom, jeśli chodzi o tę konkretną tematykę. Nie mogę natomiast zaakceptować wtrącanych tu i ówdzie żarcików typowych — wydawałoby się — raczej dla rubasznych wujaszków popijających wódką sałatkę śledziową na czyichś imieninach. A to że feministki wszystko egoistycznie chcą robić dla siebie i tylko dla siebie, a to że homoseksualistą teraz każdy może zostać… Nie jest to w dobrym guście i zalatuje tłustym wąsem. Zawiodłam się.

 

I tyle. Na grudzień mam już czytelniczy plan, a polega on na tym, że nic nowego nie kupię, bo grudzień nie jest od tego, żeby kupować dla siebie, przeczytam co mam i co uda mi się wyłudzić od brata. Proszę was, drodzy czytelnicy, kibicujcie Januszkowi, żeby szybciej czytał, bo od tygodnia czekam, aż skończy jedną książkę, a ten jest dopiero w połowie.

4 uwagi do wpisu “Przeczytane w listopadzie

    • Januszek, jak się wczoraj dowiedziałam, wciąż nie przeczytał. Twierdzi, że to dlatego, że on się lubi delektować. Ja też lubię, czemu nie, ale żeby od razu przez dwa tygodnie?!

      Polubienie

  1. Czytałam Feblika M. Musierowicz może i mnie się już trochę przejadała Jeżycjada, ale Pani Małgorzata Musierowicz ma JUŻ 70-siątkę na karku, więc i z wiekiem zmienia się styl i charakter pisma. A poza tym miała się zatrzymać w czasie i pisać o siostrach Borejko jak były nastolatkami. Czekam na TWOJĄ serię książek Kobieto Lemur.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Przeczytane w grudniu 2017 i podsumowanie – Kobieta Lemur Anuluj pisanie odpowiedzi