We Warszawie śnieg spadł już parę dni temu, o czym dowiedziałam się z Facebooka. Jak zawsze. pomyślałam wtedy, że nie powinno mnie to obchodzić, bo Warszawa jest daleko, w krainie płaskiej, jakby kto przejechał walcem (równiny zawsze wydawały mi się podejrzane). Ale wiadomo nie od dziś, że wszystko, co we Warszawie, wcześniej czy później przywleczone zostanie do Krakowa. Śnieg też.Czytaj dalej »
Tag: ciocia Zosia
Jak wygląda pisarz?
W dawnych czasach, kiedy chodziłam do szkoły, nie miałam jeszcze w zwyczaju góglać wszystkiego, co w danej chwili choćby przelotnie mnie zainteresowało. Zazwyczaj pytałam rodziców, jednak nawet oni nie wiedzieli wszystkiego.Czytaj dalej »
Lemur i Simsy
Ostatnio popołudniami często gram w Simsy. Konkretnie w czwartą część. Miewam takie zrywy intensywniejszego zainteresowania hodowlą wirtualnych rodzin. Sądzę, że pociąga mnie w tym przede wszystkim możliwość kreacji świata w sposób nieskrępowany poczuciem obciachu czy potrzebą zachowania jakiejkolwiek spójności. Mogę swobodnie dorzucić każdy element, jaki mi w danej chwili przyjdzie do głowy, ponieważ i tak jestem jedyną odbiorczynią i nikt mi nie zarzuci, że coś jest rozwiązaniem tanim albo bazującym na stereotypie.Czytaj dalej »
Dziesięć oznak, że chyba zaczynasz się starzeć… to znaczy dorastać
Nie pamiętam, kiedy się zorientowałam. To chyba było pod koniec studiów, a może już po. I nie chodzi o takie prozaiczne rzeczy jak siwy włos na mej skroni. Ten ujawnił się, gdy przestałam farbować włosy. Nie wiem, jak długo tam był. Chodzi o znaki nieco bardziej subtelne. Jak na przykład poniższe:Czytaj dalej »
Przeczytane w listopadzie
Wreszcie minął ten uprzykrzony listopad. Grudzień jest niewiele lepszy, ale przynajmniej zawiera w sobie pierogi, rybę po grecku i prezenty. Jest to jakaś pociecha. Niestety nie będzie zawierał w sobie panny Marple, bo o tej przeczytałam już wszystko.Czytaj dalej »
Całkiem wesołe święto
Grobing rozpoczynamy w sobotę. Październik jest ciepły, więc na co dzień chodzę w bluzie i trochę się martwię, że głupio będę w niej wyglądać na cmentarzu. Na szczęście ochładza się, więc zgodnie z tradycją po raz pierwszy tej jesieni ubieram ten ładny czarny płaszcz, na który wydałam w zeszłym roku dużo pieniędzy. Do tego czarne zamszowe kozaki na wysokim koturnie. Na cmentarzu w Stalowej Woli wybrukowane są tylko główne alejki, dlatego szacunek zmarłym okazuje się drepcząc w porządnym eleganckim obuwiu po trawie i piachu. Moja mama idzie w tym jeszcze dalej, wybierając na tę okazję czółenka na cieniutkiej szpilce.Czytaj dalej »
Będąc młodym lemurem, czyli o tym, że mój tata na szczęście nie zostanie papieżem

Czasem wydaje mi się, że gdyby świat funkcjonował tak, jak wyobrażałam to sobie będąc małym lemurkiem, wszyscy bylibyśmy szczęśliwsi. Myślałam na przykład, że poeci żyją z poezji, dostając za nią normalną pensję od państwa. Siedzą w biurze albo w domu, piszą wiersze, a co miesiąc wpływa im na konto mniejsza lub większa suma, w zależności od stażu pracy i poziomu sławy. Najwięcej w tej mojej wizji zarabiała Szymborska. Nie były to nieprzebrane bogactwa, ale tyle, żeby Szymborskiej wystarczyło na duże mieszkanie w bloku, komputer (do grania w gry, na przykład w Elektrobada, bo tych wszystkich poetów wyobrażałam sobie przy maszynach do pisania), poloneza, wakacje za granicą i pewnie coś tam jeszcze, co lubią dorośli ludzie.Czytaj dalej »
Czapka
Patrzę na tę dziewczynę tylko dlatego, że jej czapka przypomina mi jedne moje rajstopy — kolor na granicy między bordo a śliwką, przetykana błyszczącą niebieskawą nitką. Dawno je wyrzuciłam, bo porobiły się w nich dziury — nie oczka, tylko właśnie dziury — ale dobrze je pamiętam. Zawsze nosiłam je do czarnej spódnicy i jednego z dwóch pasujących do nich swetrów. A teraz siedzę w autobusie i przyglądam się dziewczynie. Nie, żeby specjalnie, mój wzrok po prostu na niej zawisł. To studentka, stoi i rozmawia z innymi studentami. „No i nie oddałam jej tego, bo.” — mówi, a to „bo” z „o” przedłużonym i nosowym, brzmiącym prawie jak „ą”, wyraża wszystko tak dokładnie, że nie trzeba już nic dodawać. I ona nie dodaje. Lekko marszczy brwi, wydyma górną wargę. Od razu wiadomo, że oddawanie tego, czymkolwiek ono jest, to czynność pozbawiona sensu i celu, wręcz wstrętna, czy to ze względu na tajemniczą nią, czy na jakieś inne okoliczności.Czytaj dalej »