W roku 2018 działy się u mnie rzeczy gorsze, lepsze i zupełnie nijakie, jak u każdego. O gorszych i nijakich nie mam specjalnej ochoty pisać, skupię się zatem na lepszych, ze szczególnym uwzględnieniem odkryć, jakich udało mi się dokonać.Czytaj dalej »
Tag: praca

Pięć refleksji o pracy
Wyszłam dziś z pracy po ponad dziesięciu godzinach. Mózg miałam w takim stanie, że musiałam pięć razy przespacerować się wzdłuż stoiska z warzywami w Lidlu, by zdecydować, czy kupić paprykę, czy lepiej pomidora. W drodze do domu tak intensywnie myślałam o tym, jak bardzo jestem zmęczona, a przede mną jeszcze 390 słów* do przetłumaczenia po powrocie, że prawie wlazłam komuś pod rower.Czytaj dalej »

Przeczytane w czerwcu 2018
Dotarło do mnie właśnie, że nie pamiętam dobrze początku czerwca. Coś się wtedy działo, ale wydarzenia te zdają mi się nader odlegle. Pierwszego był Dzień Dziecka i kupiłam mężowi książkę, której ten nie przeczytał, w związku z czym nie mogę przeczytać jej ja. Mogłabym, ale co to byłby wtedy za prezent. On kupił mi lampkę na rower. Piątego przyszła pensja, bo zawsze wtedy przychodzi, chyba że jest akurat weekend albo święto, to wtedy przychodzi wcześniej. Tyle jestem w stanie ustalić.Czytaj dalej »
Jak ona pracuje?
Kończę właśnie czytać „Jak oni pracują? Rozmowy z polskimi twórcami” Agaty Napiórskiej. Zamieszczone tam wywiady ukazywały się pierwotnie w magazynie „Zwykłe życie”, co wprowadza pewien dysonans, bo życie twórcy na tyle znanego, żeby kogokolwiek obchodziło, czy podczas pracy pije herbatę, czy może chrupie orzeszki, odległe jest raczej od życia tak zwanego szarego człowieka. Z drugiej strony, freelancerka dotyka w dzisiejszych czasach wielu szarych ludzi, a co to w gruncie rzeczy za różnica, czy się w domu przed komputerem uprawia sztukę czy nie. Z boku wygląda to całkiem podobnie: siedzi taki i stuka w klawisze.
Rzecz jasna, nie wszyscy twórcy stukają, część w ogóle do komputera nie siada, bo specyfika zawodu od nich tego nie wymaga. Nie na twórcach jednak chciałam się dzisiaj skupić, ale — co nie zaskakuje — na sobie. Znana nie jestem, uznaję jednak, że własnych czytelników muszę w jakimś stopniu interesować.Czytaj dalej »
Pół godziny bez bułki i inne następstwa pracy biurowej

Jedyne następstwo podjęcia pracy etatowej, do którego mam zastrzeżenia, to Euthyrox. Jego spożywanie nie należy co prawda do moich obowiązków zawodowych, wynika jednak w pewien sposób z formy zatrudnienia, musiałam bowiem odbyć badania medycyny pracy, podczas których wymacano mi powiększoną tarczycę. Wymacano błędnie, co stwierdził mój tata za pomocą USG, ale TSH w badaniu krwi wyszło podwyższone. Nie wiem, jak można wymacać komuś podwyższony poziom hormonu w szyi, ale może lekarze medycyny pracy mają swoje supermoce. Nie wnikam. W każdym razie musiałam udać się do endokrynolożki.Czytaj dalej »
Polecam, Kobieta Lemur #9
Miesięcznica smoleńska była co prawda wczoraj, polecanki jednak ukazują się dopiero teraz. Cały weekend miałam na to, żeby je przygotować, ale nie zrobiłam tego. Odpoczywałam. Odpoczywałam totalnie, leżąc w łóżku i czytając książkę, siedząc na krześle i czytając książkę, nie mogąc się zmusić do włączenia komputera i nawet nieszczególnie próbując. Nie, żeby od razu odcinać się od internetu, jest wszak jeszcze smartfon, zresztą internet nic mi nie zrobił, ale żeby nie obcować z narzędziem pracy. Ileż można.Czytaj dalej »
19 rzeczy, które zrozumieją tylko tłumaczki i tłumacze*

Praca zaprząta mnie ostatnio w dużym stopniu, stąd też post na tematy zawodowe. W punktach, bo tak jest łatwiej pisać po kawałku, w przerwach od odpłatnej aktywności umysłowej. I z clickbaitowym tytułem, żeby sprawdzić, czy to naprawdę działa.Czytaj dalej »
Polecam, Kobieta Lemur #6
Ta notka jest opóźniona karygodnie. Próbowałam zacząć ją dziś pisać już dwa razy, ale najpierw mogłam, ale mi się nie chciało, a potem chciało mi się, ale nie mogłam. Taki już mój los. Do rzeczy zatem, nie ma co tracić czasu.Czytaj dalej »

Pamiętniki z wakacji 2017 #4 (poniekąd)
Ostatniego dnia pobytu było pochmurno i chwilami padał nawet deszcz. Chyba po to, by łatwiej nam było wyjechać. Poszliśmy do muzeum morza, kupiliśmy wino, wysłaliśmy kartki, ostatni raz wykąpaliśmy się w morzu, a wieczorem podczas romantycznego spaceru obserwowaliśmy burzę po drugiej stronie zatoki. Następnego dnia o 6.50 rano wyjechaliśmy. Świeciło słońce, ale przestało za którymś kolejnym tunelem. Im bliżej Polski, tym bardziej było szaro i nieciekawie. Jesień.Czytaj dalej »
Lemur maruda
Z jednej strony chciałabym, żeby ten tydzień się już wreszcie skończył, z drugiej jednak mam świadomość, że gdyby to istotnie nastąpiło w tej chwili, byłabym trzy dni bliżej dedlajnu — niby nie katastrofa, patrząc na postęp prac, ale zeżarłoby mi cały bufor czasowy i jeszcze kawałek, musiałabym nadrabiać wieczorami i nocami, co mi się nie uśmiecha, gdyż ostatnio nawet w porze największej produktywności jestem produktywna zbyt mało, muszę używać na sobie różnych głupich sztuczek, mówić sobie „No, to teraz dojedź do okrągłej liczby przetłumaczonych słów, a teraz do okrągłej liczby przetłumaczonych segmentów, a teraz do zielonego*”. Nie cierpię tego, podobnie jak tych wszystkich porad, żeby samej sobie ustawić blokadę rodzicielską, to się nie będzie co chwilę robić przerw na fejsika. No matkoscurko, sama sobie założysz, to sama możesz zdjąć, zabawa we własną strażniczkę to jest tylko zawracanie dupy i tracenie czasu oraz energii na kombinacje.Czytaj dalej »