Książkę Roberta Kuśty „Pan Antoni” z serii „Bajka z morałem” kupiłam na poczcie, ponieważ zafrapował mnie przekaz. Bajki, nie pocztowy. Był to wydatek nieco bezsensowny, bowiem dzieło jest krótkie i spokojnie mogłabym się go nauczyć na pamięć stojąc w kolejce, dotarło jednak do mnie, że jego wymowa nie jest pełna bez towarzyszących mu ilustracji, które wszak nie tak łatwo będzie po czasie odtworzyć. By nie mieć poczucia, że bezpowrotnie zmarnowałam pięć złotych, postanowiłam potraktować to jako inwestycję w wyrwanie bloga z błogiej hibernacji i podzielić się z czytelniczkami i czytelnikami analizą i interpretacją utworu. A brzmi on następująco:Czytaj dalej »
Przeczytane w styczniu 2019 i nieprzeczytane w 2017
W grudniu kupiliśmy spontanicznie umywalkę, bo tak już bywa w Ikei. Fachowiec zamontował ją tydzień temu. To dość dobrze obrazuje mój poziom ogarnięcia w ostatnich miesiącach. Dlatego też nie powinno dziwić, że za podsumowanie przeczytanych w styczniu książek zabieram się w drugiej połowie lutego. Piszę zresztą ostatnio tak rzadko, że zaczynam się obawiać, że pewnego dnia otworzę Worda i zacznę się bezradnie rozglądać za tekstem źródłowym.Czytaj dalej »
Odkrycia roku 2018
W roku 2018 działy się u mnie rzeczy gorsze, lepsze i zupełnie nijakie, jak u każdego. O gorszych i nijakich nie mam specjalnej ochoty pisać, skupię się zatem na lepszych, ze szczególnym uwzględnieniem odkryć, jakich udało mi się dokonać.Czytaj dalej »
Przeczytane w 2018 i podsumowanie
O ile listopad nie dał mi się szczególnie we znaki, o tyle wciąż dziwię się, że w grudniu udało mi się powstrzymać od zapadnięcia w sen zimowy. Trochę też tego żałuję. W pracy dałoby się to jakoś załatwić, mąż zaniósłby zaświadczenie lekarskie o hibernacji do kadr i byłby spokój. Tymczasem jednak jakoś tam egzystowałam, choć nie była to egzystencja szczególnie malownicza. Niekiedy czułam się, jakbym całą dostępną energię zużywała w swojej spokojnej pracy biurowej, w związku z czym popołudniami głównie siedziałam na kanapie i czytałam kryminały. Albo tłukłam zlecenia, bo na to energia zawsze się gdzieś znajdzie. Najwidoczniej oprócz dodatkowego żołądka na pierogi mam też dodatkowy zbiornik energii na zarabianie hajsów. To u nas chyba rodzinne.Czytaj dalej »
Przeczytane w listopadzie 2018
W tym roku nie odczułam tak bardzo uogólnionej chujozy listopada. Być może dlatego, że zdarzało mi się złapać trochę światła w drodze do pracy i podczas przerw na papierosa. Osobliwa rzecz z tym światłem, trochę jakbym była rośliną. W każdym razie mniej niż zwykle marzyłam o hibernacji. Głównie pracowałam i czytałam, jak zwykle.Czytaj dalej »
Jak być dobrym człowiekiem w sypialni
Podobno Radio Maryja ma zamiar uczyć, jak być dobrą żoną w sypialni. Bez wątpienia jest to szlachetna inicjatywa, dość jednak wąsko zakrojona. Dlatego też postanowiłam podjąć temat podobny, nie ograniczając się jednak do żon. Poniżej przedstawiam krótki poradnik, który, jak mniemam, ma szansę poprawić jakość relacji łóżkowych wszystkich czytelniczek i czytelników.Czytaj dalej »
Przeczytane w październiku 2018
Nie pisałam przez miesiąc. Próbowałam, ale nie wychodziło. Zdania były kanciaste, treść wtórna. Być może cały swój potencjał intelektualny zużywałam w pracy, choć przecież wyznaję zasadę, by nie dawać z siebie wszystkiego, bo coś przecież trzeba zostawić dla siebie. Podejrzewam, że po prostu nie miałam go w poprzednim miesiącu zbyt wiele.
Wybór październikowych lektur zdaje się ten stan rzeczy potwierdzać. Nie czytałam dzieł ważnych, wybitnych, poszerzających horyzonty, choć kilka nawet kupiłam. Zamiast tego karmiłam się taśmowo kryminałami.Czytaj dalej »
Przeczytane we wrześniu 2018
Czasami, gdy nakupię sobie książek, mam ochotę wciągnąć nosem wszystkie naraz, a wobec braku takiej możliwości przynajmniej nie robić przerw pomiędzy. Bywają też jednak okresy, kiedy patrzę na listę nowych książek na czytniku i wiem, że powinny mi się podobać, ale nie czuję chęci przeczytania żadnej z nich. Być może tak czują się ludzie, którzy nie mają apetytu. Nie wiem. Zakładam, że kiedyś zdarzyło mi się nie mieć apetytu, ale nie pamiętam, jak to jest.Czytaj dalej »
Pięć refleksji o pracy
Wyszłam dziś z pracy po ponad dziesięciu godzinach. Mózg miałam w takim stanie, że musiałam pięć razy przespacerować się wzdłuż stoiska z warzywami w Lidlu, by zdecydować, czy kupić paprykę, czy lepiej pomidora. W drodze do domu tak intensywnie myślałam o tym, jak bardzo jestem zmęczona, a przede mną jeszcze 390 słów* do przetłumaczenia po powrocie, że prawie wlazłam komuś pod rower.Czytaj dalej »
Przeczytane w sierpniu, czyli miesiąc z Agathą Christie
Sierpień był miesiącem raczej kontrastowym — z jednej strony cudowny urlop, rocznica ślubu, wesele kuzyna, ruskie pierogi i porządek w szufladzie z bielizną, z drugiej tajemnicza awaria zlewu, o której po dziś dzień nie wiadomo, czy została usunięta, czy tylko przyczaiła się na jakiś czas, przeziębienie, osłonka od łańcucha rowerowego, która nie chce ani trzymać się na miejscu, ani definitywnie odpaść, a wreszcie powidła śliwkowe mojej mamy, które po otwarciu okazały się spleśniałe. Być może dlatego, w ramach przeciwwagi, moje lektury były dość monotonne.Czytaj dalej »